Ta skrzynia to pokłosie całkiem niedawnego babskiego spotkania, spotkania trzech decoubab, które nie bacząc na dzielące je setki kilometrów, postanowiły się spotkać tylko po to, by pobyć razem, nagadać do woli, pośmiać, pobawić wspólnie w pracowni – słowem pobyć ze sobą.
To były fantastyczne trzy dni, zbyt krótkie trzy dni. Ale zdążyłyśmy jednak zamknąć w nich i wspólne decou zakupy, i świętomarcińskie rogale, i poznańskie rożki, i najlepsze pod słońcem lody, i Koziołki (koniecznie!), i nawet co nieco zdołałyśmy podziałać w pracowni, oczywiście wszystko z nieodstępującym nas Orinem.
Ta skrzynka to właśnie jedno z tych pracownianych co nieco.
Zaczęłyśmy wszystkie tak samo – od opalania, strukturyzowania drewna, postarzania i wybielania, a potem każda z nas poszła swoją drogą.
Mnie pociągnęło w stronę okuć, herbów, lwów i błękitu…

































